Twoja rzęsa spoczywa Na moim policzku, Sam ją zdejmuję, To trochę niezwykłe. Wosk naszej świecy rany zalewa, Wciąż pachniesz jak lipiec, Pachniesz jak lipiec. Bąbelki szampana szepczą, że koniec, To nowy początek, Taksówkarz już dzwoni. A może pojechać następnym pociągiem, Następnym pociągiem. Ile czasu nam zostało Słuchać szumu fal Bałtyku, Z lady spoglądają na nas Bursztynowe koraliki. Wiatr osuszył twoje łzy, Na twarzy znów zagościł uśmiech, Puśćmy to wszystko, puśćmy. Otwórzmy drzwi i wkroczmy razem W muzealny świat klasyki, Kupujemy raz na zawsze Bursztynowe koraliki. Mają doświadczenie By przetrwać tysiące sztormów, Też zamierzamy spróbować. Kiedy odjedziesz następnym pociągiem, Pójdę na plażę, ucichną fale, Mewy upadną w piach nieprzytomne Bo nie ma cię koło mnie, Nie ma cię koło mnie. Bez ciebie Sopot to Kamienny Potok, Monciak, to chodnik pokryty hołotą. Gofry bez ciebie są miękkie, nie chrupkie, A molo za krótkie, Molo za krótkie. Ile czasu nam zostało Słuchać szumu fal Bałtyku, Z lady spoglądają na nas Bursztynowe koraliki. Wiatr osuszył twoje łzy, Na twarzy znów zagościł uśmiech, Puśćmy to wszystko, puśćmy. Otwórzmy drzwi i wkroczmy razem W muzealny świat klasyki, Kupujemy raz na zawsze Bursztynowe koraliki. Mają doświadczenie By przetrwać tysiące sztormów, Też zamierzamy spróbować. Jeszcze raz, Bursztynowe, bursztynowe koraliki, One more time, Bursztynowe, bursztynowe koraliki, Encore une fois, Bursztynowe, bursztynowe koraliki, Noch einmal. Bursztynowe, bursztynowe koraliki. Ile czasu nam zostało Słuchać szumu fal Bałtyku, Z lady spoglądają na nas Bursztynowe koraliki. Wiatr osuszył twoje łzy, Na twarzy znów zagościł uśmiech, Puśćmy to wszystko, puśćmy. Otwórzmy drzwi i wkroczmy razem W muzealny świat klasyki, Kupujemy raz na zawsze Bursztynowe koraliki. Mają doświadczenie By przetrwać tysiące sztormów, Też zamierzamy spróbować.