Nie lubię wielkich samochodów Limuzyn z eleganckich sfer Wykładanych dywanem schodów Które tłumią najmniejszy szmer Gdy wspinasz się po nich Nie lubię ważnych rezydencji I przyjęć w nich a´la furszet Sekretarzy i ekscelencji Doskonałych od a do z I sztywnych tak samo Brylanty, bażanty Smakołyki wprost do ust Buzery bajery To cokolwiek, za dużo Na mój gust Nie lubię mężczyzn ustawionych Z przepustką ważną aż na dół Jeśli już wolę tych szalonych Tych co nigdy nie mówią stop Gdy kochać nas zaczną Brylanty, bażanty Smakołyki wprost do ust Buzery bajery To cokolwiek, za dużo Na mój gust Brylanty, bażanty Smakołyki wprost do ust Buzery bajery To cokolwiek, za dużo Na mój gust Brylanty, bażanty Smakołyki wprost do ust Buzery bajery To cokolwiek, za dużo Na mój gust