Rano wstajesz zły, Wszystko z ciebie kpi, Nie chce ci się nic, Zwłaszcza żyć, wiec Biedny jesteś, bo Nie wiesz nawet, że Masz prawdziwy skarb, Skarb w postaci mnie. Kto rozjaśnia ci wszystkie szare dni? Kto nadzieję ma aż do dna, no? Kto rozśmiesza, gdy nie do śmiechu ci? Wszystko to na siebie biorę ja. Bo mnie na uśmiech zawsze stać, Nie lubię życia brać Zbyt serio, serio zbyt. Bo ja na przekór wszystkim tym, Co zasmucają świat, Uśmiecham się przez łzy. Nie rozmieniaj mnie, Na humory złe, Gdy dopadnie spin, Nie top w szkle, o nie. Dobry dla mnie bądź, Kochaj, szanuj, chroń, Ja przy życiu cię, Trzymam bądź, co bądź. Niebo pełne chmur, Malkontentów chór, Przekonuje, że gorzej jest niż źle. Nim uwierzysz w to, Nim się wtopisz w tło, Szybko na ratunek wzywaj mnie. A ja, pogoda ducha twa, Natychmiast zjawiam się, Gdy czuję, że ci źle. A ja, jak wierny anioł stróż, Pocieszam cię, co dnia, Beze mnie ani rusz. Bo mnie na uśmiech zawsze stać, Nie lubię życia brać Zbyt serio, serio zbyt. Bo ja, pogoda ducha twa, Gdy potrzebujesz mnie, Po prostu zjawiam się. To mnie wymyślił dobry Bóg, Byś przez to życie złe, Z nadzieją przebrnąć mógł. To ja na przekór wszystkim tym, Co zasmucają świat, Uśmiecham się przez łzy.