Felek Zdankiewicz był chłopak morowy, przyjechał na urlop sześciotygodniowy. Ojra tarira, ojra tarira, ojra tarira, raz dwa trzy! Urlop się kończy, czas do wojska wrócić, ale Felusiowi żal koleżków rzucić. - Ojra..... Nie tak koleżków, jak swojej kochanki, u której przebywał wieczory i ranki. - Ojra.... Wreszcie go schwytali grudnia trzynastego i go zawieźli do biura śledczego. - Ojra..... A z biura śledczego wypuścić nie chcieli, Felka Zdankiewicza pod kluczyk zamknęli. - Ojra...... Lecz Feluś nie gapa, już majchra otwiera: przebił Czajkowskiego, na Fuchsa naciera. - Ojra.... Ledwie wyskoczył za bramę ratusza, wsiada do dorożki, na Warszawę rusza. - Ojra.... A w tej dorożce, że miał czasu troszkę, więc kazał się zawieźć w knieje Czerniakowskie. Ojra.... A z Czerniakowskiej do domu swojego, żeby opowiedzieć Mańce coś nowego. - Ojra.... Połóż się Feluś, boś ty jest pijany, połóż się, Feluś, boś ty niewyspany. - Ojra.... Kładzie się Feluś do snu kamiennego, a kochanka jego do biura śledczego. - Ojra.... Panowie agenci, prędko pospieszajcie, Felka Zdankiewicza na łóżku schwytajcie. - Ojra.... Panowie agenci szybko pospieszyli, Felka Zdankiewicza z nogami nakryli. - Ojra.... Jadzie kibitka wąską ulicą, a koledzy jemu szczęścia, zdrowia życzą. - Ojra..... Ech, wy koledzy, czyż wy nie żyjecie? Czy wy mojej Mańce życie darujecie? - Ojra... Nie martw się, Feluś, my jeszcze żyjemy i tę twoją Mańkę smykiem posuniemy. - Ojra... Młoda Felusiowa już w grobie spoczywa, a my na to konto... gruchniem sobie piwa. Ojra tarira, ojra tarira, ojra tarira, raz dwa trzy! Ojra tarira, ojra tarira, ojra tarira, raz dwa trzy!