Wcześnie rano korytarzem, niczym sprytny chiński szpieg, z neseserem, w czarnym płaszczu po cichutku skrada się. Beznamiętnie już roztacza groźny bazyliszka wzrok, przerażeni za biurkami śledzą każdy jego krok. [Śledzą każdy jego krok] Dziś od rana jest niemiły, wszyscy czują zapach krwi, nieustannie od dziesiątej obserwują jego drzwi. Telefony ciągle dzwonią, w gabinecie słychać młyn, sekretarki już donoszą - na odprawie będzie dym. [Na odprawie będzie dym] Nie, nie, nie - nienawidzę szefa! / x 4. / w s t a w k a - guitar solo / Na bankiecie przy kieliszku, niczym ojciec, druh i brat, gdy do błędu się nie przyznasz, bezlitosny jest, jak kat. Nienawidzisz jego gestów, gdy szyderczo śmieje się i uprzejmie, przy kolegach - jak codziennie - zbeszta cię. [Jak codziennie zbeszta cię] Gdy się śmieje, tłum lizusów znowu cieszy się wraz z nim, gdy jest smutny, to smutasy wśród usłużnych wiodą prym. Nieomylny, bo pomylić się najwyżej możesz ty. Szef ma rację - ty na zawsze zapamiętaj, gdzie są drzwi. [Zapamiętaj, gdzie są drzwi] Nie, nie, nie - nienawidzę szefa! / x 4.