Gdy z pierwszym piwem pamięć powraca, A piana gasi dużego kaca, Lęki poranne potrafi skracać Moja dziewczyna, cudowny lek. Ona nie zrzędzi, jak to kobita, Nic nie chce wiedzieć, o nic nie pyta, Choć wszystko z moich oczu wyczyta, Umie wybaczać i kocha mnie. Moja dziewczyna jest z Podwala Innej objąć nie pozwala, Co noc czeka, aż wrócę z miasta, Spojrzy w oczy, to aż mi wstyd! Gdy Stare Miasto mrok otuli, Szuka mnie wśród ciemnych ulic I pod krzywą latarnią czeka, Aż nas do domu zapędzi świt. Nie czekaj, miła, dziś będę pił, Gdy wrócę, całuj ze wszystkich sił! Niech ujrzę Ciebie rano, Znów rozkochaną. Moja dziewczyna jest z Podwala, Pić po nocach nie pozwala I choć wszyscy się śmieją ze mnie, To tak przyjemnie i dobrze mi z nią! Jak bardzo nocą miasto nas kusi, Dziewczyna o tem wiedzieć nie musi... Ona ma czekać u swej mamusi I pod latarnią nie widać mnie. Co było nocą, to inna sprawa: Dziewczyny w dechę, fajna zabawa! Wie o tym tylko noc i Warszawa, Ja to przemilczę, bo kocham ją. Nie czekaj, miła, dziś będę pił, Gdy wrócę, całuj ze wszystkich sił! Niech ujrzę Ciebie rano, Znów rozkochaną. Moja dziewczyna jest z Podwala, Pić po nocach nie pozwala I choć wszyscy się śmieją ze mnie, To tak przyjemnie i dobrze mi z nią!