Dzień, letni dzień Rozpina żagle chmur. A słońca łza Powoli spada w dół. Wolno spada w dół. Nie mówisz nic, Wsłuchany w morza śpiew. I patrzysz w dal Na białe skrzydła mew. Niespokojnych mew. Okruchy wspomnień porwie wiatr. Zgubi gdzieś swój ślad. I tuż obok nas, Jak cień przemknie czas, A z nim letni sen. Okruchy wspomnień porwie wiatr. Zgubi gdzieś swój ślad. I tuż obok nas, Jak cień przemknie czas, A z nim letni sen... Spójrz już nasz dzień, Wypalił się do dna. Znad białych wydm, Spóźniona płynie mgła. Zapomnienia mgła. Lecz zanim noc, Pożegna nas bez słów. Choć powiedz mi, Że kiedyś wrócisz tu. Kiedyś wrócisz tu. Okruchy wspomnień porwie wiatr. Zgubi gdzieś swój ślad. I tuż obok nas, Jak cień przemknie czas, A z nim letni sen... Okruchy wspomnień porwie wiatr. Zgubi gdzieś swój ślad. I tuż obok nas, Jak cień przemknie czas, A z nim letni sen... Okruchy wspomnień porwie wiatr. Zgubi gdzieś swój ślad. I tuż obok nas, Jak cień przemknie czas, A z nim letni sen... letni sen... A z nim letni sen... letni sen... A z nim letni sen...