Było kiedyś w pewnym mieście wielkie poruszenie Wystawiano niesłychanie piękne przedstawienie Wszyscy dobrze się bawili, chociaż był wyjątek Młoda pani w pierwszym rzędzie wszystko miała za nic, Nawet to, że śpiewak śpiewał tylko dla tej Pani I gdy rozum tracił dla niej, śmiała się , klaskała... W drugim akcie śpiewak śpiewał znacznie już rozważniej, Młoda Pani była jednak ciągle niepoważna. Aż po chwili kiedy nagle , nagle wśród pokazu padły słowa: Nie dokazuj, miła, nie dokazuj! Przecież nie jest z Ciebie znowu taki cud! Nie od razu miła, nie od razu Nie od razu stopisz serca mego lód! 2x Innym razem zaproszony byłem na wernisaż, Na wystawę późną nocą w głębokich piwnicach Czy to były płótna mistrza Jana, czy Kantego? Nie pamiętam. Były tam obrazy wielkie, płótna kolorowe, Z nieskromnymi kobietami szkice nastrojowe, Całe szczęście że naturą martwą jednak były. Nie dokazuj miła... 2x Była także inna chwila, której nie zapomnę, Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne, Przez dziewczynę z końca sali podobną do róży Której taniec w sercu moim święty spokój zburzył. Wtedy zdarzył się niezwykły, przedziwny wypadek, Sam już nie wiem jak to było, Trudno opowiadać. Jedno tylko dziś pamiętam Jak jej zaśpiewałem: “Usta milczą , dusza śpiewa, Usta milczą , świat rozbrzmiewa”. Lecz dziewczyna nie słyszała Tańcem już zajęta, W tańcu komuś zaśpiewała to, co tak pamięta: “Nie dokazuj miły nie dokazuj, Przecież nie jest z Ciebie znowu taki cud! Nie od razu miły nie od razu, Nie od razu stopisz serca mego lód!” Nie dokazuj miła....