Od tylu lat powtarzam ci, Te same słowa dwa, Każdy je zna. Lecz dobrze wiem i ty to wiesz, Straciły dawny sens, Gdy słyszysz je, Nie drży serce, Świat nie zmienia się. Z każdym dniem coraz więcej w nas, Nie zaleczonych ran, Nieprzejednani trwamy, Nieposkładani. Z każdym dniem ginie wiara, że Cud może zdarzyć się A przecież bez pomocy z nieba Nie da się żyć. Nie jeden raz poczułem się, Splątany siecią twej Niewiary w nowy dzień I ciebie też nie raz, nie dwa, Ciężar moich skarg Przygniatał tak. Ciepła brak, Nadzieję zmieniał strach Z każdym dniem coraz więcej w nas, Nie zaleczonych ran, Nieprzejednani trwamy, Nieposkładani. Z każdym dniem ginie wiara, że Cud może zdarzyć się A przecież bez pomocy z nieba Nie da się żyć. Podcięte skrzydła zamiast lotu do gwiazd (nie miało być tak) Wyschnięte źródło zamiast studni bez dna (nie tak, nie tak) Spalone trawy zamiast zielonych łąk (zamiast zielonych łąk) I jedna myśl, by zrobić krok I uciec stąd. Z każdym dniem coraz więcej w nas, Nie zaleczonych ran, Nieprzejednani trwamy, Nieposkładani. Z każdym dniem ginie wiara, że Cud może zdarzyć się A przecież bez pomocy z nieba Nie da się żyć.