Było ciemno, Więc niewiele sam widziałem I pamiętam też niewiele; Było ciemno, Wiem, że z pochyloną głową stałem Tak, jak stoi się w kościele; A więc stałem, nie widziałem, Było ciemno, lecz słyszałem Wciąż ten głos, ten głos, ten głos. Podejdź bliżej, Więc podszedłem, Jak skruszony obywatel Do przedstawiciela władzy; Podejdź bliżej, Już wiedziałem, że Ucieczka błyskawiczna Tu niczemu nie zaradzi. Więc podszedłem, posłuchałem, Było ciemno, lecz słyszałem Wciąż ten głos, ten głos, ten głos. To nie wróg był, Bo głos cichy i subtelny, Ale polski i nieskazitelny; To nie wróg był, Ten by zaraz mnie zapytał, Czy mój światopogląd celny. Więc to nie był wróg napewno, Bo nad głową, tuż nade mną Usłyszałem ten głos, ten głos, ten głos. Ty to masz szczęście, Że w tym momencie Żyć ci przyszło W kraju nad Wisłą; Ty to masz szczęście. Twój kraj szczęśliwy, Piękny, prawdziwy, Ludzie uczynni, W sercach niewinni; Twój kraj szczęśliwy. Było ciemno, Więc nie mogłem stwierdzić, Komu pomyliły się epoki lub stulecia; Było ciemno, Może to Mickiewicz jaki, Bo tak zgrabnie romantyczną Wiarę krzesał; Trochę niezorientowany, Bo w tym kraju tak kochanym Dawno nie był już widziany. Może Norwid, Bo coś plótł, że łza gdzieś znad planety Spada i groby przecieka; Ale skąd by, Skąd by wiedział, że na jego słowa Ktoś tu jeszcze może czekać; Teraz w modzie nie Norwidy, Filozofy, okryjbidy, Więc czyj ten głos, ten głos, ten głos. Było ciemno. Więc sam nie wiem Jak do domu wprost doszedłem I do siebie. Było ciemno. A ja czułem się jak w niebie Choć dlaczego? Nie wiem, nie wiem. Z pochyloną głową stałem Wierzcie ja nie zwariowałem Lecz jak dziecko Powtarzałem wciąż, Na głos, na głos, na głos: Ja to mam szczęście, Że w tym momencie Żyć mi przyszło W kraju nad Wisłą; Ja to mam szczęście. Mój kraj szczęśliwy, Piękny, prawdziwy, Ludzie uczynni, W sercach niewinni; Mój kraj szczęśliwy. Mój kraj szczęśliwy. Mój kraj szczęśliwy.