W białostockim lesie banda grasowała, Nieuchwytna od szeregu lat, Z policyjnych obław wychodziła cało Nie ponosząc nigdy żadnych strat. Z policyjnych obław wychodziła cało Nie ponosząc nigdy żadnych strat. W bandzie żyła Murka, dziewczę czarnookie, Nie wiadomo skąd ją przywiał wiatr. A banda czuwała nad jej każdym krokiem, W bandzie żyła od najmłodszych lat. A banda czuwała nad jej każdym krokiem, W bandzie żyła od najmłodszych lat. Gdy raz po robocie na kieliszek wina Do kawiarni zaszliśmy we trzech: Tam siedziała Murka przy kufelku piwa, Obok Murki siedział agent pies. Tam siedziała Murka przy kufelku piwa, Obok Murki siedział agent pies. Gdy nas zobaczyła, zbladła i zadrżała, Uśmiech słodki nagle z ust jej znikł. Wszystko było jasne: Murka nas zdradziła, Zdradę można zmazać tylko krwią. Wszystko było jasne: Murka nas zdradziła, Zdradę można zmazać tylko krwią. Nagan błysnął w ręku, strzał się rozległ głuchy, Murka się zwaliła głową w dół Uderzając ciężko głową o podłogę, Krew trysnęła mocno ponad stół. Uderzając ciężko głową o podłogę, Krew trysnęła mocno ponad stół. Żegnaj podła Murko, policyjna suko, Zdradę zapłaciłaś życiem swym. Banda nie przebaczy, kula jest zapłatą, Zdradę można zmazać tylko krwią. Banda nie przebaczy, kula jest zapłatą, Zdradę można zmazać tylko krwią. Gdzieś, tam w Białymstoku, Jest mogiła mała, Położona pośród gęstych drzew, Tam swą czarną Murkę banda pochowała, A po Murce został tylko śpiew. Tam swą czarną Murkę banda pochowała, A po Murce został tylko śpiew.