Chciałbym nie wracać jeszcze z Piszu, Nim się czerwienią, płoni las. Zanim na straty nas odpiszą, Rad bym zobaczyć dawnych nas. Chciałbym też ujrzeć mgły na praniu, Kiedy jak płótno czysty świt, Ładnego pana z ładną panią, Ładnego czasu, ładny mit. Zielona lipka, czerwony bór, Niebo srebrzyste w palcie z chmur. Skąd ja to wiem, skąd ja to znam, Chyba z dzieciństwa z młodości bram. Chciałbym w Karwicy stać pod pocztą, Do nieobecnej wrzucić list. Potem do kota puścić oczko, Który na płocie przysiadł dziś. Potem w jeziora toń zieloną, Wrzucić dyskretnie jedną z łez, Bo się pamięta czyją żoną, Ta nasza młodość dzisiaj jest. Zielona lipka, czerwony bór, Niebo srebrzyste w palcie z chmur. Skąd ja to wiem, skąd ja to znam, Chyba z dzieciństwa z młodości bram.