Chłopaki ją wołają, Do okien zaglądają I z drzewa, co przy oknie, Jak śliwki wciąż spadają. Mężowie uciekają, Gęsiego zachadzają I zamiast przy robocie, Wpatrzeni wciąż przy płocie. O Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam. Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam. Sołtysa obstawiają, Sposoby na nie znają, A baby się wściekają, Że mężów już nie mają. Proboszcz przy kościele, Nie robi już zbyt wiele, Gdy raz popatrzył na nią Pomyślał, że to anioł. O Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam. Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam. Raz rolnik o zachodzie, Bronował przy zagrodzie. Zobaczył ją za blisko I z orał swe klepisko. O Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam. Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak na trąbie ciskam. Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam. Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam. Na łące Izka stała I słońcem nogi grzała, Tam krowy się pasały, A byki wydzierały. O Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam. Izka od Ciebie życie tryska, O Izka pokaż swe udziska. O Izka daj, że dla mnie pyska, No popatrz jak oczyma błyskam.