Złotym kobiercem wymoszczone góry, Jesień w dolinę przyszła dziś nad ranem. Buki czerwienią zabarwiły chmury, Z latem się złotym właśnie pożegnałem. We wtorek w schronisku po sezonie, W doliny wczoraj zszedł ostatni gość. Za oknem plucha, kubek parzy dłonie I tej herbaty i tych gór mam dość. We wtorek w schronisku po sezonie, W doliny wczoraj zszedł ostatni gość. Za oknem plucha, kubek parzy dłonie I tej herbaty i tych gór mam dość. Szaruga niebo powoli zasnuwa, Wiatr już gałęzie pootrząsał z liści. Pod wiatr, pod górę znowu sam zasuwam, Może w schronisku, spotkam kogoś z bliskich. We wtorek w schronisku po sezonie, W doliny wczoraj zszedł ostatni gość. Za oknem plucha, kubek parzy dłonie I tej herbaty i tych gór mam dość. Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić, A czas sobie płynie wolno "panta rei". Do siebie tylko już nie umiem trafić, Kochać, to więcej z siebie dać, czy mniej? We wtorek w schronisku po sezonie, W doliny wczoraj zszedł ostatni gość. Za oknem plucha, kubek parzy dłonie I tej herbaty i tych gór mam dość. We wtorek w schronisku po sezonie, W doliny wczoraj zszedł ostatni gość. Za oknem plucha, kubek parzy dłonie I tej herbaty i tych gór mam dość.