Człowiek ten miał Niepewny dość wzrok, Prosił o żar, Wpatrzony gdzieś w mrok. Wciągnął dym, i nim skryła go noc, Tak powiedział: Nie wierz nigdy kobiecie, Dobrą radę ci dam, Nic gorszego na świecie Nie przytrafia się nam. Nie wierz nigdy kobiecie, Nie ustępuj na krok, Bo przepadłeś z kretesem Nim zrozumiesz swój błąd. Ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, Już po tobie. Dookoła miasto całe Właśnie kładło się spać, Tyle z tego zrozumiałem, Że coś z nim jest nie tak. Ulice dwie był dalej mój blok, Chciałem już spać, Lecz opornie to szło. Było coś, co sprawiało, że głos Wciąż słyszałem Nie wierz nigdy kobiecie, Dobrą radę ci dam, Nic gorszego na świecie Nie przytrafia się nam. Nie wierz nigdy kobiecie, Nie ustępuj na krok, Bo przepadłeś z kretesem Nim zrozumiesz swój błąd. Ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, Już po tobie. Światła wtedy było mało, I pewności mi brak, Czy w dzienniku dziś widziałem Jego, czy inną twarz. Nie wierz nigdy kobiecie, Nie wierz nigdy kobiecie.