Gniję w fotelu, popijam sok Wyluzowany, jak bez kości gęś I nagle huk! Do drzwi walenie! Goście idą, goście idą, Goście idą, S.O.S. Jak dzika sfora, otaczają mnie, Ten chciałby drinka, tamta kawy chce, Dzieci na dywan właśnie sok wylały... Felek, jak zwykle przepłukuje gardło. Zawsze tak robi, gdy dają za darmo, A jego żona czwarty talerz zmiata! Goście idą, goście idą, Goście idą, ratuj się! Siedzą, gadają, jak zwykle, o niczym, Może, może przyszli, by kasę pożyczyć, Lub głupiego psiaka dać na przechowanie?! Barek całkiem pusty, w lodówce przeciągi, Komputer zepsuty, ach, te dziecięce rączki! Dywan nadpalony i szklanki pobite... Goście idą, goście idą, Goście idą, ratuj się! Mmmaaa.. Wreszcie się podnieśli, idą chwiejnym krokiem, Jeszcze ta formułka wyłazi mi bokiem: Ach, jak było miło, zapraszam serdecznie! Goście idą, mmm... goście idą, mmm... Goście idą, ratuj się! Goście idą, mmm... goście idą, Goście idą, ratuj się! Mmm... Goście idą, goście idą, Goście idą, ratuj się! Mmm... Goście idą, goście idą, Goście idą, ratuj się!