Gdy na Saską Kępę Bawić się poszedłem raz, A słoneczko mi świeciło Pogodny był czas. A ja sobie przy bufecie Golnął wódek trzy, Patrzę panny tuż koło mnie Jak na wodzie mgły. Jedna do mnie lgnie ogromnie Potańcować chce, aż strach. Druga mała, znak mi dała Że chce polkę rach, ciach, ciach. A muzyczka rżnie. Hej! Jak ją złapię w swoje łapy, Chwycę ją pod boki. Jak parkiet szeroki Z Mańką stawiam kroki. Tu ją rypnę, tam ją szczypnę, To ją połachoczę. Mańka tańczy rypcium, pypcium I nie gada nic. Gdy pan jakiś w celinderze Zoczył Mańkę mą, I do tańca wnet ją bierze I chce tańczyć z nią. Ja na niego spojrzał z boku On się ze mnie śmiał. Mówię, że go sieknę w oko, To mu minie szał. Mańka dmucha mi do ucha Mówi Antek wstyd się fe! Tyn pan wielki nam serdelki Zafundować chce. A orkiestra gra łoj! Jak ją złapię w swoje łapy, Chwycę ją pod boki. Jak parkiet szeroki Z Mańką stawiam kroki. To ją szczypnę, to ukuję To ją pocałuję. Mańka tańczy rypcium, pypcium I nie gada nic. A gdym oddał frajerowi Moją Mańkę już, on chciał Dalej potańcować, ale ani rusz, Bo wstawiony skakał z Mańką Nagle potknął się. Mańka pęcła, facet na nią I kochać się chce. Wszystkie brachy na to patrzą I frajerzy śmieją się, Więc ja Mańkę pod tę pachę I dalej z nią polkę tnę. A kapela rżnie, hej! Jak ją złapię w swoją łapę, Chwycę ją pod boki. Jak parkiet szeroki Z Mańką stawiam kroki. Tu ją rypnę, tam ją szczypnę To ją połachoczę. Mańka tańczy rypcium, pypcium I nie gada nic.