Hej po stepie, hej po suchym, Drogą krętą, drogą długą, Idą mając puste brzuchy, Jedna bida z bidą drugą. A nad stepem wciąż świergoli, Jakaś mała ptaszyna, Że najedzą się do woli, Gdy szlak trafi Stalina. Tra la la la la la… Tra la la, la la la la la… Bida z bidą stepem idą, Chłodno, głodno na tym stepie, Wciąż się pości, więc w żałości, W tyłek bida bidę klepie. A nad stepem wciąż w duecie Huczą Puszczyk i Sowa, Że klepanie wnet ustanie, Gdy przyklepią Chruszczowa. Tra la la la la la… Tra la la la, la la la la… Jedna bida w Konsomole, Druga po partyjnej szkole I pytają się nawzajem, Czemu piszczeć nie przestajesz. Na stepowym, na kurhanie Siedzi Zięba i śpiewa, Że bida piszczeć przestanie, Gdy uciszą Breżniewa. Tra la la la la la… Tra la la la la… I tak bidy sobie myślą, Długo na ponurych stepach, Bida bidę będzie cisnąć, Długo bida bidę klepać. Lecą schować się przed deszczem Czarne Wrony i kraczą: Poczekajcie może wreszcie, Fiknie kozła Gorbaczow. Tra la la la la la… Tra la la la la… Będzie lepiej na tym stepie, Gdzie komuna ma brak lata. Musi w Rusi bida bidę Klepać, aż do końca świata. Ja nie widzę tu problemu, Jakaś ćwierka Indica, Musi zasiąść znów na Kremlu, Car a przy nim Caryca. Tra la la la la la la la la… Tra la la la, la la la la… Tra la la la la la… Tra la la la la…