Wieczorem, późnym wieczorem Panny wychodzą nad wodę. Nad rzeką nachylają twarze, Coś do niej szepcą o czymś marzą. Wieczorem, późnym wieczorem. Rzeki to idące drogi, A łodzie: Wędrowcy tych dróg. Dwa razy w tej samej wodzie Nie przejrzy się człowiek ni duch. Rzeki to idące drogi, A łodzie: Wędrowcy tych dróg. Dwa razy w tej samej wodzie Nie przejrzy się człowiek ni duch. Trawy się wodzie kłaniają, Odbicia swe potrącając I wiatrem miękko kołysane, W swoje gadanie zasłuchane. Trawy się wodzie kłaniają. Rzeki to idące drogi, A łodzie: Wędrowcy tych dróg. Dwa razy w tej samej wodzie Nie przejrzy się człowiek ni duch. Noc pachnie miodem i miętą, A wianki płyną stadami. Płyną od zmroku, aż do świtu, Płyną tak z nikąd, hen do nikąd. Noc pachnie miodem i miętą. Rzeki to idące drogi, A łodzie: Wędrowcy tych dróg. Dwa razy w tej samej wodzie Nie przejrzy się człowiek ni duch. Rzeki to idące drogi, A łodzie: Wędrowcy tych dróg. Dwa razy w tej samej wodzie Nie przejrzy się człowiek ni duch. Rzeki to idące drogi, A łodzie: Wędrowcy tych dróg. Dwa razy w tej samej wodzie Nie przejrzy się człowiek ni duch.