Noc Warszawska na Wiśle się rodzi, Razem z ciszą otula swe miasto, Dzień zmęczony powoli odchodzi, Żeby w kącie do świtu gdzieś zasnąć. Agrykoli zielonym wąwozem, Tą ulicą, co nie ma numeru, Od latarni do latarni przechodzę Noc Warszawską światłem latarń oświetlam. Zapalam latarnie, Warszawskie latarnie Dla miasta mojego i ludzi, Gdy mrok świat ogarnie, zapalam latarnie Byś drogi w ciemności nie zgubił. W ucieczce przed strachem, Rozpaczom, miłościom W pogoni za szczęściem, Gdy wymknie się z rąk. Zapalam latarnie, napełniam jasnością, Niech świecą nam nocą w krąg. Schodzę na dół ku znanym ulicom, Myśliwiecką, Fabryczną i Rozbrat, A latarnie podobne księżycom Nocne miasto malują jak obraz. Co nadejdzie z przeszłości i dali, Nas tu spotka pod niebem Warszawskim. Idę, co dzień te latarnie zapalić, By oświetlić stolicę przed mrokiem. Zapalam latarnie, Warszawskie latarnie, Niech świecą odważnie, jaskrawo. Nie dajmy dniom zmarnieć, zapalmy latarnie Nad domem rodzinnym, Warszawą. Nad życia miłością, By kwitła w nas zawsze Nad chlebem powszednim, Nad śmiechem i łzom. Sercami zapalmy latarnie Warszawskie, Latarnie dla ludzi są!