Słów kilka w sprawie grupy facetów Chcę tu wygłosić, Lecz zacząć muszę nie od konkretów A od przeprosin, Skruszon szalenie O przebaczenie pokornie proszę, Że troszkę pieprzny jest ten felieton Który wygłoszę. Lecz mam nadzieję, że choć się w słowie Tutaj nie pieszczę, To darujecie mi to panowie Raz jeden jeszcze. Otóż faceci wokół się snują Co są już tacy, Że czego dotkną, zaraz popsują, W domu czy w pracy, Gapią się w sufit, Wodzą po gzymsie wzrokiem nie miłym, Na niskich czołach Maluje im się straszny wysiłek. Bo jedna myśl im chodzi po głowie, Którą tak streszczę: Co by tu jeszcze spieprzyć panowie? Co by tu jeszcze? Czasem facetów żeby mieć spokój Ktoś tam przerzuci, Do jakiejś sprawy, Co jest na oko nie do popsucia? I już się prężą mózgów szeregi I wzrok się pali, I już widzimy, żeśmy kolegi niedoceniali. A oni myślą w ciszy domowej, Lub w mózgu Treście, No i co by tu jeszcze tego, panowie? Co by tu jeszcze? Lecz choć im wszystko jak z płatka idzie, Sprawnie i krótko, Czasem faceci, gdy nikt nie widzi Westchną cichutko, Bo mając tyle twórczych pomysłów Tyle zdolności, Boją się by im wkrótce nie przyszło Trwać w bezczynności. A brak wciąż wróżki, która nam powie W widzeniu wieszczem, No jak długo można pieprzyć panowie? Jak długo jeszcze? Pozwólcie proszę, Że do konkretów przejdę na koniec, Okażmy serce dla tych facetów, Zewrzyjmy dłonie, Weźmy się w kupę, Bo w tym tkwi sedno drodzy rodacy, By się faceci czuli potrzebni W domu i w pracy. Niechaj ta myśl im wzrok rozpłomienia, Niech zatrą ręce, Że tyle jeszcze jest do spieprzenia, A będzie więcej.