Raz filozof bardzo mądry łeb, Ze snu zbudził się nad wielką księgą. Po czym w chude piersi swe Wziął powietrza tęgo, I wykrzyknął ile siły słowa te. Hej człowieku chodź, Zmienię cię na lepsze. Zadatków sporo w tobie tkwi, Chodź dopomogę ci. Mądrość moja cię W dziele tym podeprze, Na lepsze cię odmienię, raz dwa trzy. Filozofa tego kumpel zaś Równie elokwentny i niemłody, Łypnął znad uczonych ksiąg Targnął rudą brodę I riposta taka się rozległa w krąg. Hej człowieku chodź Zmienię cię na gorsze, Zadatków sporo w tobie tkwi Chodź dopomogę ci. Spore wady twe Będą jeszcze sporsze, Na gorsze cię odmienię raz, dwa, trzy. A na koniec w ten uczony spór Zwykłe, szare życie się wtrąciło I ofertą krótką swą wszystkich pogodziło, Dla porządku zacytować warto ją. Hej człowieku chodź Zmienię cię na drobne, Zadatków sporo w tobie tkwi Chodź dopomogę ci. Wątpię, żeby był z tobą taki problem, Byś umiał temu przeciwstawić się. Hej człowieku chodź Zmienię cię na drobne, Zadatków sporo w tobie tkwi Chodź dopomogę ci. Hej człowieku chodź Dla mnie to nie problem, Na drobne cię rozmienię, raz, dwa, trzy.