Może byś kiedyś dobry Boże, Na względzie mając przyszłe wieki, Rajską aptekę znów otworzył, I dał na życie jakieś leki. Syrop na wiosnę bez cierpienia, Plastry fiołkowe na zamęście, Pastylki, co na aurę złą, W aptece przy ulicy szczęście. Receptę na drożdżowe ciasto, Po którym zawsze słońce świeci. I jakąś maść na dom za miastem, Po której już nie płaczą dzieci. Syrop na wiosnę bez cierpienia, Plastry fiołkowe na zamęście, Pastylki, co na aurę złą, W aptece przy ulicy szczęście. Gdybyś miał Boże wolną chwilę, Powiedzmy nudząc się w sobotę, To byśmy bardzo poprosili, O coś na katar i głupotę.