W zatłoczonym po brzegi pociągu W powietrzu unosi się dym, Korytarz falował od rozmów Tylko ja milczałam z nim. Pamiętam jak dzisiaj to lato, Kolonii zaczynał się czas, Wagon pełen krzyczących dzieciaków Od podróżnych odciął nas. Nie mam dobrej pamięci do twarzy Lecz tamtą pamiętam do dziś, Była taka spokojna jak azyl, Który mi potrzebny był. Od słowa do słowa powoli Zabłysło coś więcej niż flirt, Bo bywają uczucia niemodne, Co nie krzyczą niby szyld. Z tylu podróży wracałam już Inny poznając świat; Bez romantycznej otoczki tamtych lat. Z tylu podróży wracałam już Jak pasjans układa się czas Wiara przenosi góry tylko raz. Potem peron w malutkim miasteczku, Po drodze nie było nam, nie, Lecz nagle odkryliśmy wieczność Na tą chwilę, albo dwie; Każde z nas dobrze wiedziało, Że nikt się nie sili, by grać, Czy nas dzisiaj na takie szaleństwo Najprawdziwsze jeszcze stać. Z tylu podróży wracałam już Inny poznając świat; Bez romantycznej otoczki tamtych lat. Z tylu podróży wracałam już Jak pasjans układa się czas Wiara przenosi góry tylko raz. Z tylu podróży wracałam już Inny poznając świat; Bez romantycznej otoczki tamtych lat. Z tylu podróży wracałam już Jak pasjans układa się czas Wiara przenosi góry tylko raz.