Wszystkie walce śpiewają O błękitnym Dunaju, Praterze, Grinzingu i winie, Sentymentem wiedeńskim Oddychają i łkają I cesarska krew w żyłach ich płynie. A ten walczyk się wyrzekł Wszystkich więzów rodzinnych I dostojnych swych przodków sprzed lat, Bo ten walczyk jest inny I sentyment ma inny, Chociaż walczyk i choć na trzy pas. Ten walczyk to walczyk Warszawy, Ten walc się urodził w Warszawie, Po Łazienkach się włóczył I Warszawy się uczył Od królewskich łabędzi na stawie. Zadumał się w sercu Warszawy Nad dawnych jej dziejów pamięcią, Westchnął cicho i szczerze Przed Nieznanym Żołnierzem I niziutko pokłonił się Księciu. Melodyjnym zaklęciem Dawne echa rozdzwonił, Zbierał nuty na Tamce, Kercelaku, Kanonii, A na moście Kerbedzia Cztery noce przesiedział, Zasłuchany w wiślaną harmonię... I słuchał ten walczyk Warszawy, Upajał się każdym jej dźwiękiem, Melodyjny ton dzwonów Z synkopami klaksonów Splatał w jedną serdeczną piosenkę. Po ulicach i placach W piruetach wirował, Pośród ludzi przemykał na palcach, Zbierał tony i dźwięki I ubierał je w słowa, Proste słowa ulicy i walca. Czasem z wiatrem biegł naprzód, Czasem kręcił się w kółko, Czasem zajrzał po cichu w czyjś dom I uśmiechy swe rzucał Najbiedniejszym zaułkom, Starym ludziom i dzieciom i psom. I uczył się walczyk Warszawy Od placu Saskiego do krańców, U Fukiera pił wino, Aż na Pragę popłynął, Po Bielanach zataczał się w tańcu. I słuchał ten walczyk Warszawy, Rozwijał się, dźwięczniał, dojrzewał, Z każdą chwilą radośniej, Z każdą chwilą donośniej Melodyjną piosenkę swą śpiewał. Aż zabłądził raz walczyk W kąt zaciszny Łazienek I na Biały Pałacyk Długo patrzył przez liście, I nie wiedział sam czemu Chciał zaśpiewać i nie mógł I rozpłakał się walczyk perliście. I znalazł tam walczyk ton jeden, Swój ton najpiękniejszy, choć łzawy, Jakaś piosnka do echa Poprzez łzy się uśmiecha... Czy słyszycie? To walczyk Warszawy.