Znowu ciężko tyram gdzieś na wygwizdowie, Lejąc asfalt, tłukąc młotem dzień po dniu, W przerwie łykam zimne piwo siedząc w rowie, I przeklinam to, co mnie przygnało tu. Setki różnych aut mnie mija wolno bokiem, Wioząc w cieple swoich panów w siną dal, Czasem ktoś z litości rzuci na mnie okiem, Wtedy w duszy mojej wyje dziki żal. Jak ja nie lubię swojej roboty, Ta sama co dzień dręczy mnie myśl, Za wszystkie moje bóle i poty, Niechaj ją piekło pochłonie dziś. Od wibracji ręce same mi latają, Wypalone dłonie, cały życia zysk, Już zupełnie się do pieszczot nie nadają, A jedynie, żeby komuś strzelić w pysk. Tyle długich lat przez palce mi uciekło w smrodzie smoły, kłębach dymu, ropy plam. Każdy nowy dzień mi przypomina piekło, A ja sam w nim rolę diabła kiepsko gram. Jak ja nie lubię swojej roboty, Ta sama co dzień dręczy mnie myśl, Za wszystkie moje bóle i poty, Niechaj ją piekło pochłonie dziś. Jak ja nie lubię swojej roboty, Ta sama co dzień dręczy mnie myśl, Za wszystkie moje bóle i poty, Niechaj ją piekło pochłonie dziś.