Ech, ubawi Was ogromnie W parę chwil balladka ta: Raz w zaprzęgu szły dwa konie, Szły w zaprzęgu konie dwa. Pierwszy był to koń posłuszny, Który w galop, cwał czy trucht Pięknie ruszał, grzecznie ruszał Na najmniejszy bata ruch. Jupi jupi jaj, jupi jaj, Na najmniejszy bata ruch. Za to drugi koń był hardy, Nieposłuszny, pędziwiatr, W biegu szybki, w pysku twardy, Furda lejce, furda bat! Zaś gdy chodzi o woźnicę, Co na koźle z batem tkwił, Bardzo on to kierownicze Stanowisko lubił był. Jupi jupi jaj, jupi jaj, Stanowisko lubił był. Ten woźnica dnia każdego Myślał, mrużąc ślepia złe: Skarcę konia niegrzecznego, Gotów jeszcze kopnąć mnie! Lecz cóś przecież począć muszę Albo z kozła ruszać precz, Autorytet się mnie kruszy, Autorytet ważna rzecz... Jupi jupi w mordę jaj, Autorytet, ważna rzecz! Poczym w stajni, już przy żłobie Ten woźnica bat swój brał, Brał go tęgo w dłonie obie I... grzecznego konia prał... A do niegrzecznego mawiał, Strojąc głos na srogi ton: Jak się będziesz, draniu, stawiał, To zarobisz tak jak on! Ty jupi jupi, szkapo ty! I zarobisz tak jak on! Z tej balladki smakowitej Niech popłynie morał w świat: Gdy mieć pragnie autorytet Bandzior, co ma w ręku bat. Kto się stawia ten ma z tego Mimo wszystko jakiś zysk, A kto słucha i ulega, Ten najpierwszy bierze w pysk... Jupi jupi jaj, jupi jaj, Ten najpierwszy bierze w pysk...