Wstaję rano, szybki prysznic i śniadanie, Z odbiornika jeszcze sennie śpiewa ktoś, Ciepłej kawy mały łyk, do drzwi pukanie, Nie, niestety, to nie ty, jak na złość. Na przystanku obcy ludzie, niemy tłum, Wtem znajoma postać do mnie zbliża się, Serce drży i już się chce powiedzieć coś, To nie twoja twarz, niestety, jak na złość. Ile dziewcząt dziś spotkałem, kto to wie, W każdej ciebie znów szukałem, jak we śnie, A godzina za godziną wlecze się, Jednak wierzę ciągle, że odnajdę cię. Ile dziewcząt dziś spotkałem, kto to wie, W każdej ciebie znów szukałem, jak we śnie, A godzina za godziną wlecze się, Jednak wierzę ciągle, że odnajdę cię. Raz po raz zadaję sobie to pytanie, Jak to jest, że ciągle gościsz w moich snach? Telefon milczy, zapomniałaś mnie, kochanie, Znów, jak co dzień, przy mym stole siądę sam. Wstanę rano, wezmę prysznic, zjem śniadanie, Z odbiornika stary Will zaśpiewa coś, Razem ze mną nowy zbudzi się poranek, Z nim nadzieja, że mnie dziś pokocha ktoś. Ile dziewcząt dziś spotkałem, kto to wie, W każdej ciebie znów szukałem, jak we śnie, A godzina za godziną wlecze się, Jednak wierzę ciągle, że odnajdę cię. Ile dziewcząt dziś spotkałem, kto to wie, W każdej ciebie znów szukałem, jak we śnie, A godzina za godziną wlecze się, Jednak wierzę ciągle, że odnajdę cię. Ile dziewcząt dziś spotkałem, kto to wie, W każdej ciebie znów szukałem, jak we śnie, A godzina za godziną wlecze się, Jednak wierzę ciągle, że odnajdę cię.