Był niepozorny, brzydki i chudy, Wręcz nieudolny, w rozmowach nudny. W obejściu prosty, prawie bez zalet, Gość domorosły, miał jeden talent; On wciąż był sprawcą wielu ciąż. Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż. Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż. Sposób na miłość, żaden intelekt, (ha) Jemu starczyło, że mógł zdjąć beret. (beret, beret...) A już płeć piękna wpadała w zachwyt, Od razu miękła, w miejscach swych pachwin, (ha) Więc wciąż był sprawcą wielu ciąż. Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż. Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż. (dobrze, tak jest!) Miasta naszego to wielkie dziwo, Wciąż szukał sklepu z prezerwatywą. I tu czerwienić się nie wypada, Tego nie zmieni żadna ustawa, On wciąż jest sprawcą wielu ciąż. Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż. Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż, Jako mąż i nie mąż. Jako mąż i jako nie mąż, Jako mąż i jako nie mąż, Jako mąż i jako nie mąż...