Są dni, kiedy mówię: dość, Żyję chyba sobie sam na złość, Wciąż gram, śpiewam, jem i śpię, Tak naprawdę jednak nie ma mnie. Wciąż jestem obcy, Zupełnie obcy tu, niby wróg. Wciąż jestem obcy, Wciąż bardziej obcy wam, I sobie sam. Ktoś znów wczoraj mówił mi: Trzeba przecież kochać coś, by żyć, Mieć gdzieś jakiś własny ląd, Choćby o te dziesięć godzin stąd. Wciąż jestem obcy, Zupełnie obcy tu, niby wróg. Wciąż jestem obcy, Wciąż bardziej obcy wam, I sobie sam. Wciąż jestem obcy, Zupełnie obcy tu, niby wróg. Wciąż jestem obcy, Wciąż bardziej obcy wam, I sobie sam. Obcy! Obcy! Obcy! Obcy!