Po ulicy Mickiewicza, Chodzą chłopcy malowani, Dobry zwyczaj, nie pożyczaj, Nikt nie bierze z nich do bani. Noszą jak wytarte łachy, Resztki mołojeckiej sławy, Ktoś dorzuci grosz do flachy, Mówiąc, że im się poprawi. Bo za tydzień będzie renta, Znów nas przyjmą do roboty, Bo za tydzień będą święta, Władza rzuci kilka złotych. Bo za tydzień kumulacja, Która z dołka wyjść pomoże, Bo za tydzień na akacjach, Rozkwitniemy, że daj Boże. Dyskutują o aferach, W kraju węgla oraz stali, Że gdyby to było teraz, To by tak nie głosowali. W pubach biorą wciąż na krechę, W każdym, taki bajkę prawi, Że za tydzień będzie lepiej, Że za tydzień się poprawi. Bo za tydzień będzie renta, Znów nas przyjmą do roboty, Bo za tydzień będą święta, Władza rzuci kilka złotych. Bo za tydzień kumulacja, Która z dołka wyjść pomoże, Bo za tydzień na akacjach, Rozkwitniemy, że daj Boże. Mają łatwo wierne żony, Każdy musi grać anioła, Bo był jeden nawrócony, Dzisiaj chodzi do kościoła. Już za nimi większość życia, Co dzień poniedziałek lany, Po ulicy Mickiewicza, Chodzą chłopcy malowani. Bo za tydzień będzie renta, Znów nas przyjmą do roboty, Bo za tydzień będą święta, Władza rzuci kilka złotych. Bo za tydzień kumulacja, Która z dołka wyjść pomoże, Bo za tydzień na akacjach, Rozkwitniemy, że daj Boże. Bo za tydzień będzie renta, Znów nas przyjmą do roboty, Bo za tydzień będą święta, Władza rzuci kilka złotych. Bo za tydzień kumulacja, Która z dołka wyjść pomoże, Bo za tydzień na akacjach, Rozkwitniemy, że daj Boże.