Byłem tam i dał Bóg, wróciłem, Lecz nie pytaj mnie o nic Proszę, jeszcze nie. Tego, co w tamtej chwili przeżyłem Już wymazać z pamięci Choćbym chciał, nie da się. Czas nie leczy, czas tylko łagodzi, Daje nam wiarę na przyszłe dni. I pozwala się z bólem pogodzić, Każe nam zamknąć za sobą drzwi. Odleciały do nieba gołębie, Na ostatni najdłuższy swój lot. Gdy wspominam to pęka coś we mnie, Znowu serce mi wali jak młot. Odleciały gołębie do nieba, Są daleko nie wrócą na czas, Zimny wiatr biały puch porozwiewał, Trzeba iść zacząć żyć jeszcze raz. Jeszcze raz. Muszę mieć woli dość i siłę, Żeby śmiać się i śpiewać Skoro los tak chce. Robić znów to, co zawsze robiłem Dawać słońce i radość Choć na chwilę lub dwie. Czas nie leczy, czas tylko łagodzi, Daje nam wiarę na przyszłe dni. I pozwala się z bólem pogodzić, Każe nam zamknąć za sobą drzwi. Odleciały do nieba gołębie, Na ostatni najdłuższy swój lot. Gdy wspominam to pęka coś we mnie, Znowu serce mi wali jak młot. Odleciały gołębie do nieba, Są daleko nie wrócą na czas, Zimny wiatr biały puch porozwiewał, Trzeba iść zacząć żyć jeszcze raz. Jeszcze raz. Odleciały do nieba gołębie, Na ostatni najdłuższy swój lot. Gdy wspominam to pęka coś we mnie, Znowu serce mi wali jak młot. Odleciały gołębie do nieba, Są daleko nie wrócą na czas, Zimny wiatr biały puch porozwiewał, Trzeba iść zacząć żyć jeszcze raz. Jeszcze raz.