Coś się z narodem dzieje, Niedobrego, Nie ma za grosz poczucia humoru, Ludowego. Ja was widziałem, O świcie w tramwaju, Bo powracałem, Luźno sobie z balu. Zawsze myślałem, że rano w tych tramwajach, Jest wesoluśko, że radość nas upaja, A tu garbary, czary mary i Opole Zdrój, Dlaczego? Ludu ty mój. To wycie syren i ranne bicie dzwonów, To najpiękniejsze odgłosy tego domu, Przez osiem godzin Wylęgania się w pierzynach już dość, Więc skąd ta poranna złość? Tym bardziej że... Za oknami świta, Widać się rozkwita, Rosną domy z prawej, Z lewej będą też... Przecież to jest nasza, Duma pospolita, A wy jacyś tacy... Toż to przecież grzech. Przez chwilę myślałem, Może coś się stało, Ale to by nasze polskie radio, Dawno już podało, Pisałaby prasa, We wszystkich gazetach, Na pierwszych stronicach, No bo jakaż z tego byłaby... tajemnica? I tak podniecony, już nie wytrzymałem. Razem z motorniczym, kumplem z partyzantki, Tramwaj zatrzymałem, I jak ten natchniony, poeta Horacy Zawołałem... Ludzie!!! Kochani... Coście tacy smutni??? Przecie jedziecie do pracy!!! Patrzcie... Za oknami świta, Widać się rozkwita, Rosną domy z prawej, Z lewej będą też... Przecież to jest nasza, Duma pospolita, A wy jacyś tacy... Toż to przecież grzech.