Zmarłe konie w cyrku straszą Gdy zapada noc, Popatrz, jak areną biegnie cień. Byłem piękny, byłem młody, Śpiewa nocny koń, Resztę mej urody zmyje dzień. Póki macie siebie, ciebie, Szklankę nocy, kromkę dnia, To orkiestra jeszcze w sercach gra. Póki jadą wasze wozy pośród czarnych błot, To się w końcu zawsze znajdzie port. Póki jeszcze żadna bujda Nie zatruła wam dusz, Nie zabraknie dla was słodkich róż. Póki świecą światła rampy, I choć został jeden widz, To do szczęścia nie potrzeba nic. Nocą słychać w cyrku hałas pękających serc, Znowu ktoś cyrkówkę kocha mniej. Rankiem zmiecie stare serca pracowity stróż, I przeminie echo śpiewki tej. Póki macie siebie, ciebie, Szklankę nocy, kromkę dnia, To orkiestra jeszcze w sercach gra. Póki jadą wasze wozy pośród czarnych błot, To się w końcu zawsze znajdzie port. Póki jeszcze żadna bujda Nie zatruła wam dusz, Nie zabraknie dla was słodkich róż. Póki świecą światła rampy, I choć został jeden widz, To do szczęścia nie potrzeba nic. Póki mamy siebie, ciebie, Szklankę nocy, kromkę dnia, To orkiestra w sercach gra. Póki jadą nasze wozy pośród czarnych błot, To się w końcu zawsze znajdzie port. Póki jeszcze żadna bujda Nie zatruła nam dusz, Nie zabraknie dla nas słodkich róż. Póki świecą światła rampy, I choć został jeden widz, To do szczęścia nie potrzeba nic, To do szczęścia nie potrzeba nic.