Co samotnym po sobocie, po niedzieli, Kiedy sami w zimnej kładą się pościeli. Co samotnym po weselach, po zabawach, Kiedy ściany podpierają w wielkich salach. Co samotnym po wieczorach pod Księżycem, Skoro na nich nikt nie czeka, nikt nie przyszedł. Co samotnym z ich gorących serc płomieni, Gdy się dzisiaj, tak jak wczoraj nic nie zmieni. Gdzie te ślubne karoce, Szóstka koni i stangret, Gdzie te dni i te noce, Co być mogły naprawdę. Płoną świece w salonie I bzy pachną w alkowie, Lecz pognały już konie, A my sami na drodze. Co samotnym po marzeniach, po nadziejach, Życie w cieniu, w zapomnieniu, złe wspomnienia. Co z przyjaźni i przelotnych znajomości, Gdy najbardziej w życiu brak im jest miłości. Z nami różnie też bywało, wiesz, kochany, Też byliśmy długo sami, pogniewani. Lecz wystarczył list, telefon i spotkanie, By wróciło to kochanie jak pytanie. Gdzie te ślubne karoce, Szóstka koni i stangret, Gdzie te dni i te noce, Co być mogły naprawdę. Płoną świece w salonie I bzy pachną w alkowie, Lecz pognały już konie, A my sami na drodze.