Bal! Bal! Nasz bal! Spójrzcie, jaki przepych, Bal u Capulettich, Tu bywa całe miasto, [A to ja], Ach, to pan domu właśnie. [Pokornie witam wszystkich was], Och, tak nas pięknie wita, [Pragnę dziś służyć wam bawić się], Tu cała jest elita. To zabawa elitarna, Cel jest charytatywny. Więc trzeba dać fanty, Żeby [ubogi dostał swój grosz], Ach, biedni niewidomi, Dostaną coś za to. Mamy wielki dzisiaj, wielki bal, Bal na tysiąc par. Zabawy te zawsze są w szlachetnej sprawie, [Trzeba tym naszym biednym coś dać]. Pomagać im, on to umie, to potrafi, [Po to mam te pieniądze by dać]. Bo tylu jest tych biednych niewidomych, [Ja wydaję jak wiecie nie pierwszy to raz], Bo jego stać, jego stać na wydawanie, [Mogę pieniądze dać]. To jest to, lubi mieć, Na co chce te pieniądze wydaje, Zawsze i wszędzie i niech nam przybędzie, Zabawa teraz się zaczyna, teraz będzie bal. Ma wielki gest, taki bal dla niewidomych, Zaproszenie tu niełatwo mieć. On gości nas w tym ekskluzywnym domu, I wiadomo, dlaczego zaprosił... Zaprosił nas całkiem bezinteresownie, Nie wie nikt ile, kto kasy ma, Pieniędzy ma, chociaż chciałoby się wiedzieć, Kto ile ma. Nie wie nikt, kto co ma, Kto kim jest? Skąd pierwszy milion skradł. Trzeba się z nim liczyć, Bo tak się pięknie składa, Pieniądze to władza, A władza to kasa, Przy władzy będzie nasza. I razem tańcząca, to w przód A to w bok, by jeszcze lepiej, Coraz lepiej zadbać o siebie. W tył i w przód, Tego tanga krok, Nie podstawiaj nóg, Nim pójdziemy tak pod rękę, Tak powoli, powoli, Będziemy tańczyli związani plecami, Bo władza czasem niedobrze prowadzi, Trochę w tył i w bok. Ciemno, coraz ciemniej, Może też tracimy wzrok. Niech dadzą więcej światła nam, Żeby widział każdy, co kto ma. Skąd to ma, ile par, Jaka karta, zapewne platynowa. Trzeba umieć tańczyć, Bo tango to nie walczyk, Jak można źle walczyć, To tango, to tango, to... To tango dla władzy, co źle się prowadzi, To tango elity, przywilej ukryty. Bierz swoje na boku, Do tyłu pół kroku, Do przodu, na boki, A co?!