Panie, Tyle cierpień jest wokół, tyle zła. Panie, Wszystko sypie się w proch i cały świat oszalał. Dokąd mieli pójść oboje, By ocalić miłość swą, Lekkomyślną tak, Lecz przejrzystą jak diament, jak łza. Boże, Twoje myśli są nieodkryte nam. Twoja nieśmiertelność ma za nic ludzki czas. Ja to wiem, że w sumieniu mówi twój głos, Więc dlaczego teraz cisza mnie dręczy, Strach ogarnia. Miałem pozwolić miłości zmarnieć? Tej kropli złota w ognistym tyglu zła. Czy tak ma być, czy tak? W czym mój grzech źródło ma? Czy to ty? Pytam cię, a przecież wiem, Że nie wolno wątpić w twoją obecność, Znaków żądać, Że mnie ukarze twój gniew i klątwa, W sposób tchórzliwy ze śmiercią ludzką gram. Złowieszczy plan, To grzech, już go znam. W jeden płomień dwie świece złączył Pan. Będę błagał, byś chciał pokazać im swą łaskę. Miłosierdzia dar największy, co objawi wolę twą, Lecz powstrzyma łzy, A mnie znowu uczyni sługą twym. Panie mój, Wybacz mi.