W deszczowy dzień ulicą szedł, Spotkałem go, cholerny pech, To był niewinny i taką minę miał, Teraz już wiem, że los tak chciał. Rozmowa krótka, jeden gest, Wiedziałem już, że towar pewny jest, Ogarnął mnie szaleństwa duch, I już niewinnych, niewinnych było dwóch, jee. Do bramy, bo pada deszcz, Gdy zaćpiesz przejdzie dreszcz. I wróci, wróci tęcza barw, I pęknie twój wrogi świat. I znów przed życiem, przed życiem pęknie strach. Twój strach, twój strach, twój strach, Który cię zmusza, aby ćpać. Do bramy, bo pada deszcz, Gdy zaćpiesz przejdzie dreszcz. Do bramy, bo pada deszcz, Gdy zaćpiesz przejdzie dreszcz. Do bramy, bo pada deszcz, Gdy zaćpiesz przejdzie dreszcz. Przejdzie dreszcz, przejdzie dreszcz. Przejdzie dreszcz, przejdzie dreszcz. I wróci, wróci tęcza barw, I pęknie twój wrogi świat. I znów przed życiem, przed życiem pęknie strach. Twój strach. Ooo, mama powiedziała mi, Że każdy ma swojego anioła, Swojego anioła. Aaa, a potem odeszła. Gdzie, gdzie byłeś? Gdzie byłeś, gdy płakał Bóg? Przyszedłeś w słońcu, Kiedy przestało padać. A po niewinnym, a po niewinnym, Zostało tylko, A po niewinnym zostało tylko... Wspomnienie... Wspomnienie. W deszczowy dzień ulicą szedł, Spotkałem go, cholerny pech, Spotkałem go, cholerny pech, Cholerny pech, Cholerny pech, pech, pech, Pech, pech, pech, pech, pech, pech, Pech, pech, pech, pech, Pech, pech, pech, pech, pech, pech, Pech, pech, pech, pech, Pech, pech, pech, pech. Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da, Dibidibidibi da da.