To twój sen, To nie jawa, lecz sen, Co tylko błądzeniem jest we mgle. Twoim życiem kieruje przypadek, Bezwolny, sam nie wiesz gdzie, bo śnisz. Dzień za dniem, Za mną idzie, jak cień Przeznaczenie, co drogę zna, A sen to jedyne wytchnienie od losu mojego, Co piekłem jest, Na jawie snem. I w noc, i w dzień, Nikt nie czuwa, jakby sen wiecznie trwał. Czy ktoś z nas wie, Kim tu jest i gdzie powołany zostanie. To twój los, on życiem włada, Nie zmienisz nigdy go. Będzie tak, jak chce. Wreszcie to zrozum, zwykły morderco, Było minęło, nie mam już serca. Bo mnie broni, broni, broni, Czarne serce, czarny płomień, A w nim kamień, kamień, kamień, głaz! Zmysły rozpala ogień, co płonie, Pożar z niczego, myśli zaćmione, Bo mnie goni, goni, goni, Zmysłów pożar, czarny płomień, I ten ogień, ogień, ogień, żar! Głupi, jak dziecko, biedny chłopaczek, Kopnąć go w tyłek, to się rozpłacze. Coś go boli, boli, boli, W sercu rana się zagoi, W sercu rana, rana, rana, krew! Tak kusi mnie ten żar, Pali mnie tak, jak śmierć. Twój sen to śmierć, Nigdy już nie zbudzisz się z tego snu. Twój los ma kres, Kończy się, nigdy nie będziesz wśród żywych. To jest śmierć, Twego życia koniec, To twoja płynie krew. A śmierć, twoja krew to śmierć! Twój sen to śmierć, Nigdy już nie zbudzisz się z tego snu. Twój los ma kres, Kończy się, nigdy nie będziesz wśród żywych. To jest śmierć, Twego życia koniec, To twoja płynie krew. A śmierć, twoja krew to śmierć!