Ty jesteś dobra, miła, śliczna, Przyroda cała o tym wie, Ty nawet kochasz, Nawet kochasz w rękawiczkach I odchodzisz taktownie, we śnie... A tamta pani mnie inspiruje, Ja jestem potem, jak po rosie kwiat, I byle głupstwo, byle księżyc nad Sopotem Tak mnie rozśmiesza jak najlepszy żart. Bo tamta pani mnie inspiruje, W ballady wlewam mojej duszy cud I byle jesień, gdy zawiśnie nad geesem, Wyciska ze mnie dytyramby łut. Ty jesteś inna niż tysiące innych dziewczyn, Tak by się chciało przez życie z tobą biec, I nie jeden ofiarować tobie wierszyk, Ale to jedno z najwierniejszych męskich serc. A tamta pani mnie inspiruje, Ja jestem potem, jak zielony gil, I wolę z panią w marnym guście tracić cnotę, I z tobą miła zachowywać styl. Bo tamta pani mnie inspiruje, W satyry wlewam swój spieniony gniew, I ktoś tak swojski, tak tutejszy jak malina, Wykwintny bywam jak antyczny Delf. Ty jesteś inna niż ta cała miejska tłuszcza, Ty nawet umiesz mi się śnić, A tamta pani, tamta pani, to się puszcza, Lecz ja artystą, artystą lubię być... A tamta pani mnie inspiruje, Ja jestem potem, jak po wiośnie kot, I byle wątek co w Malignie ma początek Zaplatam lekko w malowniczy splot. Bo tamta pani mnie inspiruje, I sam już nie wiem, nie pojmuję tego sam, Że nawet we śnie z nią rymuję i rymuję, A z tobą, co ja mam? Eeeeee!