Za oknami noc, W górach śniegu moc okrywa wszystko, Czort jedyny wie, Co rzuciło mnie w to uzdrowisko. Na parkiecie szum, Wczasowiczów tłum spleciony gęsto, Siedzę tutaj sam, A przed sobą mam orkiestrę męską. Typ, co szarpie bas, Wie, że nadszedł czas, gdy w kimś na bańce, Czuła struna drgnie, I rozpoczną się góralskie tańce. Jest górala wart taniec, gdy masz fart, Gdy dziewczę kwili. Z basem typ to wie, więc uśmiecha się, I już po chwili: Dla sympatycznej panny Krysi Z turnusu trzeciego, Od sympatycznego pana Waldka: Bucio, bucio! Jesteśmy na wczasach, W tych góralskich lasach, W promieniach słonecznych opalamy się. Orkiestra przygrywa skocznego begina, To nie twoja wina, że podrywam cię. A panna Krysia, panna Krysia, Królowała na turnusach nie od dzisiaj, A każdego roku właśnie o tej porze, Przyjeżdżała tu, do pensjonatu "Orzeł". Kuracjuszy rozmarzony wzrok, Śledził wciąż jej każdy gest i krok. Za oknami noc, W górach śniegu moc na drzewach wisi, Czort jedyny wie, Że basista też się kocha w Krysi. Wie jedyny czort, co kosztuje to, By wciąż od nowa, Brać kontrabas i tłumiąc pożar krwi, Tak anonsować: Dla sympatycznej panny Krysi Z turnusu trzeciego, Od sympatycznego niewątpliwie Pana Mietka: Bucio, bucio! Jesteśmy na wczasach, W tych góralskich lasach, W promieniach słonecznych opalamy się. A panna Krysia, panna Krysia, Z panem Mietkiem, Co się tuż przed chwilą przysiadł, Przemierzała wzdłuż i wszerz Parkietu przestrzeń, Ale nigdy nie spojrzała ku orkiestrze, Skąd basisty rozmarzony wzrok, Śledził wciąż jej każdy gest i krok. Za oknami noc, W górach śniegu moc okrywa wszystko, Cały turnus śpi, A wśród innych śni i nasz basista, Że dokoła tłum, na parkiecie tłum, Przy czołach czoła, A on rzuca bas i ma w oczach blask, I głośno woła: Spokój orkiestra! Teraz dla sympatycznej panny Krysi Z turnusu trzeciego, Ode mnie, panno Krysiu, kocham panią! Wszystko. Co to, co się działo, Uzdrowiska pół ze śmiechu się skręcało, I skręciłoby do końca biednych ludzi, Gdyby wreszcie się basista nie obudził. Bo miewamy często głupie sny, Ale potem się budzimy, i: Dla sympatycznej panny Krysi Z turnusu trzeciego, Od sympatycznego niewątpliwie, Bucio, bucio! Jesteśmy na wczasach, W tych góralskich lasach, W promieniach słonecznych opalamy się. Orkiestra przygrywa skocznego begina, To nie twoja wina, że podrywam cię. Jesteśmy na wczasach, W tych góralskich lasach, W promieniach słonecznych opalamy się. Orkiestra przygrywa skocznego begina, To nie twoja wina, że podrywam cię.