Któregoś ranka pękła struna I wystroiła się na bal. Mówili w radiu „źle jest u nas”, Bo ludziom perspektywy brak. Weszłam na krzesło, żeby z góry Zobaczyć, co ma spotkać mnie. Znowu wisiały nisko chmury, Przeto musiałam wyżej wejść. Poważnym ludziom sen odbieram, Gdy teraz pląsam w ich papierach. Tańczę na stole, kieckę zadzieram, Tłukę butelki, depczę szkło. Smutni panowie ćwiczą pokera, A ja przed nimi kankana. Tańczę na stole, kieckę zadzieram, Tłukę butelki, depczę szkło. Smutni panowie ćwiczą pokera, A ja przed nimi kankana. Szefom po plecach biegną ciarki, Bo wyczuwają głębszy sens W buncie potulnej sekretarki, Co przybrał formę protest dance. Mam tylko jedno wieczne pióro. Proszę, by skrzydła dał mi los. Chcę ponad duszne wzlecieć biuro Nad kartoteki ciężki stos. Pod jaką firmą bym nie była I tak bym w końcu wystąpiła. Tańczę na stole, kieckę zadzieram, Tłukę butelki, depczę szkło. Smutni panowie ćwiczą pokera, A ja przed nimi kankana. Tańczę na stole, kieckę zadzieram, Tłukę butelki, depczę szkło. Smutni panowie ćwiczą pokera, A ja przed nimi kankana. Podarłam w strzępy ważny dekret I rozmazałam podpis czyjś. Na udach czuję oczy wściekłe, Myślą jak przerwać występ mi. Niech licytują swoje siły, Niech przekładają talię słów, Byle mi miejsce zostawili Na dziki taniec moich nóg. Zmieniają się przy stole gracze, A ja niezmiennie swoje skaczę. Tańczę na stole, kieckę zadzieram, Tłukę butelki, depczę szkło. Smutni panowie ćwiczą pokera, A ja przed nimi kankana. Tańczę na stole, kieckę zadzieram, Tłukę butelki, depczę szkło. Smutni panowie ćwiczą pokera, A ja przed nimi kankana.