Kryję twarz za zasłoną rąk, Gdybym mógł pewnie uciekłbym stąd. Ciągle myślę: Gdzie był błąd? Gdzie był mój błąd... Wkoło grzmią kanonady bomb, A mój dom parę kroków stąd. Paru ludzi jeszcze wczoraj a Dziś zostałem całkiem sam. Czy los przesądzony jest, Czy zgubiony jestem już...? Mój los, zły los... Bronię tego miejsca jak lew, Za tych co przelali tu krew. Jeszcze dzień, może wytrwam tu dwa... Może dwa... Boże Mój, czemu bawią się tak? W imię czego niszczą mój świat? I nadzieję na następny dzień i wiarę... I wiarę w sens... Tak walczę ze złem, A zło rośnie we mnie z każdym dniem. Jaki w tym sens? Gdy zabijam, To czuję się lżej, coraz mnie mniej, A zło rośnie we mnie z każdym dniem. Jaki w tym sens? Jaki sens... Tu niedawno stał mój dom, Wszystko kwitło po horyzont, A spokoju nie zakłócał nikt, Nie zakłócał nikt. Odkąd ktoś kilometry w głąb Znalazł ropę, kazał zwijać się stąd, Wziąłem broń, broniąc tego co mam, Stałem się złym partyzantem, Którego ściga prawy świat. Tak walczę ze złem, A zło rośnie we mnie z każdym dniem, Jaki w tym sens? Gdy zabijam, To czuję się lżej, coraz mnie mniej, A zło rośnie we mnie z każdym dniem. Jaki w tym sens? Jaki sens... Czy los przesądzony jest, Czy zgubiony jestem już...? Mój los, zły los... Czy to przesądzone jest, Czy zgubiony jestem już...? Mój los, zły los... Ja walczę ze złem, Walczę ze złem, A zło rośnie we mnie z każdym dniem. Jaki w tym sens? Gdy zabijam, To czuję się lżej, coraz mnie mniej, A zło rośnie we mnie z każdym dniem. Jaki w tym sens? Jaki sens... Tak walczę ze złem... A zło rośnie we mnie z każdym dniem... Gdy zabijam, to czuję się lżej, Coraz mnie mniej, A zło rośnie we mnie z każdym dniem. Jaki w tym sens...?