Puste kieszenie i torba pełna snów, Oto malarz dziwny, który bywał tu. Wszyscy go znali, wiedzieli o tym, że: Duszę swą zaprzedał światu pędzli stu. Nie wierzył ludziom i sobie chyba też, Zbyt wiele bólu doznał, za dużo wylał łez. Karmiony pogardą i rzuconym groszem, Często tu siedział, obrazy sprzedać chciał. Kto choć jeden kupi dziś? Oo oo... Nie widziałeś, skręcasz w lewo, chcesz już iść. A być może, gdy zobaczysz właśnie je, Znajdziesz słabość swą i marzenia blask. No kto wie... ehee... Kto choć jeden kupi dziś? Nie widziałeś, nie widziałeś, a chcesz już iść. A być może, gdy zobaczysz je, Znajdziesz słabość swą i marzenia blask. Życie swe zamienił w deliryczny sen, Gubiąc gdzieś po drodze prawdę swą i sens. By w końcu się odważyć i zapukać tam, Gdzie teraz białą farbą maluje wieczny czas. Kto, no kto choć jeden kupi dziś? O oo o, oooo jeee au!.. Nana na na na na... Oh... Nie widziałeś, nie widziałeś, a chcesz już iść. A być może, gdy zobaczysz właśnie je, Znajdziesz słabość swą i marzenia blask. Kto wie... I marzenia blask... Kto wie... Kto wie... Nana na na na na na... Hej, hej... Hej... Hej! Hej!