O szóstej rano zakładam buty Czarne, zamszowe na srebrne klamry, Niosą mnie one po ulicy, Którą biegają robotnicy. A ja sobie z tego nic nie robię I śmieję im się prosto w oczy, Praca na pewno ludzi wzbogaca, Ale dzisiaj to ona nie jest w modzie. Zabiorę cię nad Wisłę, Zabiorę cię na plażę I będziemy surfingować Zaplątani w rybackie sieci. Zabiorę cię nad Wisłę, Zabiorę cię na plażę I będziemy surfingować Zaplątani, zaplątani... Niektórzy należą do organizacji, Gdzie całe dni dłubią w nosie. Przygotowane na stole telefony, W razie kontroli ktoś zadzwoni. A ja mam lepszy pomysł na życie, Od nudzenia się w zakładzie pracy. Wlewam w moje oczy kufel piwa I cała Polska wygląda inaczej. Zabiorę cię nad Wisłę, Zabiorę cię na plażę I będziemy surfingować Zaplątani w rybackie sieci. Zabiorę cię nad Wisłę, Zabiorę cię na plażę I będziemy surfingować Zaplątani, zaplątani... A riba, a riba! Zabiorę cię nad Wisłę, Zabiorę cię na plażę I będziemy surfingować Zaplątani w rybackie sieci. Zabiorę cię nad Wisłę, Zabiorę cię na plażę I będziemy surfingować Zaplątani, zaplątani... Zabiorę, zabiorę ze sobą I nie opuszczę nigdy cię. Zabiorę, zabiorę ze sobą I nie opuszczę nigdy cię. Zabiorę, zabiorę ze sobą I nie opuszczę nigdy cię. Zabiorę, zabiorę ze sobą I nie opuszczę nigdy cię.