Żadna ze mnie jest pociecha, Zawsze w życiu miałem pecha. Choćbym nawet gdzieś się schował, Pech mnie zawsze prześladował. Raz w kołysce przed stolikiem, Pociągnąłem obrusikiem, Flakon po stole się stoczył, Mnie na czole guz wyskoczył. Raz w kołysce przed stolikiem, Pociągnąłem obrusikiem, Flakon po stole się stoczył, Mnie na czole guz wyskoczył. Znowu podczas przerwy w szkole Zaglądnąłem do dziennika I czerwonym długopisem Dałem sobie pięć z fizyka. Tak się na mnie pani sroży, Chyba linią mi przyłoży! Nagle pani od fizyka Pękła szelka od stanika. Tak się na mnie pani sroży, Chyba linią mi przyłoży! Nagle pani od fizyka Pękła szelka od stanika. Zaczęła się zaraz wrzawa, Chłopcy bić poczęli brawa, No a pani spod sukienki Wypłynęły puste dźwięki. Wszyscy mówią: kawał drania! Jest z nim nie do wytrzymania! Co mam począć, jak się czuję? Wciąż mnie pech ten prześladuje! Wszyscy mówią: kawał drania! Jest z nim nie do wytrzymania! Co mam począć, jak się czuję? Wciąż mnie pech ten prześladuje! Byłem z panną na zabawie, Miałem ją całować prawie, Lecz facet, co tańczył walca, Mocno stanął mi na palca. I tak do mnie słowo w słowo, Ja go zaraz przepisowo: Raz w żołądek, puszki w czoło... Wrzask się zrobił naokoło! I tak do mnie słowo w słowo, Ja go zaraz przepisowo: Raz w żołądek, puszki w czoło... Wrzask się zrobił naokoło!