Już wspomnienia uleciały, Gdzieś za góry, hen. Zwiędły, zbladły, poszarzały, Jak weselny tren. Uleciały, tak, jak trzeba, Na zielone łąki nieba, Choć brakuje ich, to jedno wiem. Uleciały, tak, jak trzeba, Na zielone łąki nieba, Choć brakuje ich, to jedno wiem. Ukraina jest zielona, W dole i na nieboskłonach, Od Prypeci, aż po Lwów, Boże, jakbym chciał tam pojechać znów. Żeby spotkać na pagórcach W Drohobyczu Bruno Schulza, Poznać jeden z jego snów, Boże, jakbym chciał tam pojechać znów. Jeszcze "poroh" w każdej mowie, Znaczy rzeczny próg. W Stryju i w Stanisławowie Ten sam mieszka Bóg. Niech wspomnienia, tak, jak trzeba, Razem z deszczem spłyną z nieba, I ostudzą żar gorących głów. Niech wspomnienia, tak, jak trzeba, Razem z deszczem spłyną z nieba, I ostudzą żar gorących głów. Ukraina jest zielona, W dole i na nieboskłonach, Od Prypeci, aż po Lwów, Boże, jakbym chciał tam pojechać znów. Żeby spotkać na pagórcach W Drohobyczu Bruno Schulza, Poznać jeden z jego snów, Boże, jakbym chciał tam pojechać znów. Ukraina jest zielona, W dole i na nieboskłonach, Od Prypeci, aż po Lwów, Boże, jakbym chciał tam pojechać znów. Ukraina jest zielona, W dole i na nieboskłonach, Od Prypeci, aż po Lwów, Boże, jakbym chciał tam pojechać znów.