Zerwałem się nad ranem W mieście dajmy na to N. Pośród tysiąca takich samych miast. Donośny łoskot na ulicy Nagle obudził mnie, Jakby ktoś z nieba strącił worek gwiazd. Za oknem w dole, co minutę Wielki przebiegał tłum, Gonili jedni drugich z całych sił. Proporce lśniły, bębny biły, Ludzie wzniecali szum, A każdy ile pary w płucach wył. Hip, hip i hura, hura! My tak, cała reszta zła. Hip, hip i hura, hura! Bóg wie, kto tu rację ma. Najpierw mańkutom praworęczni Przysolili, że hej, A potem tłum brunetów rudych lał. Fani muzyki zwarli szyki Przeciw głuchym jak pień, A każdy z nich się opętańczo darł. Hip, hip i hura, hura! My tak, cała reszta zła. Hip, hip i hura, hura! Bóg wie, kto tu rację ma. Wyszedłem, żeby kupić na śniadanie Jajko i chleb I nie zdążyłem nawet zmęczyć nóg. Pamiętam tylko, że dostałem Nagle od tyłu w łeb, Ktoś krzyczał, kiedy całowałem bruk. Hip, hip i hura, hura! Wy tak, cała reszta zła. Hip, hip i hura, hura! Bóg wie, kto tu rację ma. Hip, hip i hura, hura! My tak, cała reszta zła. Hip, hip i hura, hura! Bóg wie, kto tu rację ma.