Na nanana, Nana nana nanana, Na nanana, Nananana nanana. Na nanana, Nana nana nanana... Ona przychodzi chytrze, Bez ostrzeżeń i gróźb i gróźb. Krzyczy pękniętą liną, Kamieniem zerwanym spod stóp, spod stóp. Wszystko zaczyna się zwykle, Jak każdy wspinaczki dzień, Hmmm, trudny dzień. Ściana, droga pod szczyt, A potem nagle krzyk, oooooo... Góry wysokie, co im z wami walczyć każe, Ryzyko, śmierć, tutaj wszystko nie jest ważne. Na rzęsach szron, inni już idą dalej, Na twarzy śnieg, lecz są nowi, śmiali są! Góry wysokie, wiem co z wami walczyć każe, Ryzyko, śmierć, tutaj wszystko nie jest ważne, Na rzęsach szron, inni już idą dalej, Na twarzy śnieg, lecz są nowi, śmiali są! Tylko czasem, tylko czasem zamyślenie. Sam możesz wybierać los, Szczytów, szczytów ślad. Sam możesz wybierać los, Zrozum to, wejdź na szczyt! O! Góry wysokie, wiem co z wami walczyć każe, Odwaga, śmierć, te są zawsze tutaj w parze. Największa rzecz, swego strachu mur obalić, Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej. Tylko czasem, czasem zamyślenie, Tylko czasem zamyślenie. Sam możesz wybierać los, Szczytów, szczytów ślad. Sam możesz wybierać los, Zrozum to, wejdź na szczyt! O!