Niczego mi nie brakowało, Byłem karmiony i kochany, Rodzina ciężko pracowała, Bym żył w warunkach cieplarnianych. Nikt mi uwagi nie odmawiał, Chłonąłem rzeczy i zjawiska, Tata mnie woził do Wrocławia, Bym mógł oglądać słonia z bliska. Choć czasy były nieszczególne, Klimaty raczej nieciekawe. No czy pomyślałbyś, Jak niewielu dziś zdaje sobie sprawę, Że to co widzisz wokół teraz, A co w pamięci pozostaje. No nie pomyślałbyś, to dziś Dwa całkiem inne kraje... Tak, tak, tak, tak... Dyplomowanym filozofem Już raczej chyba nie zostanę, Taki tam grajek, o! Śmieszne trochę Nadzieje we mnie pokładane I ich żałosną katastrofę Jakoś przełknęli mama z tatą I nie wiem co dziś myśleć o tym I komu mam dziękować za to, że... Że czasy były nieszczególne, Klimaty raczej nieciekawe. No czy pomyślałbyś, Jak niewielu dziś zdaje sobie sprawę, Że to co widzisz wokół teraz, A co w pamięci pozostaje. No nie pomyślałbyś, to dziś Dwa całkiem inne kraje, o tak! Czasy nieszczególne, nieciekawe... No czy pomyślałbyś, Jak niewielu dziś zdaje sobie sprawę, że Że to co widzisz wokół teraz, A co w pamięci pozostaje. No nie pomyślałbyś, to dziś Dwa całkiem inne kraje... A kiedy ktoś z tamtych lat, „No, jak ci tam leci?” Spyta głupio, „To jasne, że super” i uśmiechaj się. Już zna się tę grę, się wie jak mówić, Żeby brzmiało szczerze, Wszystkich nabierzesz, Tylko siebie nie... Jakoś nie...